4th July

4 lipca wielkie dzień w USA. Od samego rana padał deszcz i to nawet bardzo, pół dnia przesiedziałam w domu, bo pogoda nie zachęcała do niczego. Wieczorem przestało padać i dołączyłam do Sylwii i Sheldona (i jak się potem okazało nawet do rodziców Sheldona) na paradę w Loveland. Parada nie była powalająca, przejechało kilka samochodów, wozów strażackich, ludzie rzucali dzieciom cukierki i to wszystko. Po paradzie poszliśmy do Sheldona i udało się nawet zrobić grilla (po roku czasu być na grillu - bezcenne). Mieliśmy pyszne szaszłyki z polską kiełbasą, pieczone ziemniaki, kukurydzę i inne pyszności. Było całkiem sympatycznie. Ok 10 pojechaliśmy na pokaz fajerwerek, były lepsze niż na Sylwestra. Zrobiłam kilka filmików ale są mega słabe, więc nie będę ich dodawać. Nie tego spodziewałam się po 4 lipca, myślałam, że amerykanie huczniej obchodzą tak wielki dzień, chociaż może w większych miastach jest lepsza zabawa. Sprawdzę za rok, kiedy będę w okolicach NYC.
Kilka zdjęć robionych iphonem, wiec jakość kiepska.

Pozdrawiam i do następnego.














Follow my blog with Bloglovin














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosze o łaskawy wyrok :) Dziękuję :*

Copyright © 2014 nati's life , Blogger